To była nieśpieszna podróż, bez konkretnego planu. Każdego dnia decydowaliśmy gdzie jedziemy i co będziemy robić. Nie chciałam czuć oddechu uciekającego czasu na plecach. Chciałam cieszyć się chwilą.
W podróży wracam do moich fotograficznych korzeni. Jest to takie "moje" fotografowanie, bez ciśnienia i dla własnej przyjemności. Większość obrazów zostawiłam w głowie, zrobiłam mało zdjęć jak na miesięczną podróż. Nawet P. przyzwyczajony do moich reakcji (czyli ataku paniki kiedy widzę, że ciekawy kadr może przejść mi koło nosa), dziwił się, że nie chcę zatrzymywać samochodu co pięć minut aby zrobić zdjęcie.
Z każdym dniem czułam, jak bycie w podróży oczyszcza mój umysł z miliona niepotrzebnych informacji, które codziennie, chcąc, nie chcąc, pakuje się do głowy. W takich momentach czuję się najlepiej, nieskrępowana wymaganiami i oczekiwaniami innych, bez codziennej gonitwy i milionem spraw do ogarnięcia. Liczy się tylko tu i teraz.
Na czas podróży zostawiliśmy wszystko po drugiej stronie Oceanu. Zmieniliśmy naszą rzeczywistość i czuliśmy się z tym naprawdę bardzo, bardzo dobrze.
Pod koniec podróży, czułam totalną euforię i potworną chęć wydłużenia tej chwili... aby trwała wiecznie.
Nasza podróż zaczęła i skończyła się w Teksasie. Największym i najdziwniejszym stanie USA. Mieliśmy spędzić w Teksasie większą część naszej podróży ale wyszło zupełnie odwrotnie. Jazda przez ten stan jest naprawdę nużąca, ale wynagrodzi Wam to zjedzenie najlepszego steka oraz BBQ w waszym życiu i pogawędka z ciekawymi osobowościami w kapeluszach i kowbojkach...
I pamiętajcie: Don't mess with Texas!
Obróbka zdjęć: VIVID PRESETS
uwielbiam twoje fotografie!
OdpowiedzUsuńŻaneta! :)
UsuńAch... nieśpieszność podróży, podróż w nieśpieszność... pięknie... :)
OdpowiedzUsuńnieśpiecznie miło bardzo było :)
UsuńCzuć na zdjęciach ten oddech, o którym piszesz. Doskonale rozumiem o czym piszesz i mam nadzieję, że kiedyś uda nam się pogadać o tym również przy winie :)
OdpowiedzUsuńTo będą długie rozmowy przy winie :)
UsuńTrudno mi wyrazić jak teraz zatęskniłam za Texasem... Fantastyczna przygoda.
OdpowiedzUsuńJa już tęsknię od samego patrzenia na zdjęcia... :)
UsuńDwie przestrzenie w których chciałbym żyć - Nowa Zelandia i Texas. Pięknie pokazałaś moje wyobrażenie jednej z nich.
OdpowiedzUsuńNowa Zelandia baaardzo mi się marzy...
UsuńFantastyczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńA przywieźliście sobie jakąś starą tablicę rejestracyjną? :D
Niestety nie :(
Usuńświetne zdjęcia, podroży zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńa foty z teksasu przypominają mi opowieści Cejrowskiego o tym stanie oraz jego książkę "Wyspa na prerii"
Miejsce baaardzo osobliwe :) totalnie inny świat :)
Okazało się, że trafiliśmy do miasteczka w którym Cejrowski kręcił program. A sam Teksas bardzo osobliwy, fajnie by było posiedzieć tam dłużej na jakimś ranczu. :)
UsuńJak się dostaliście do USA? ;)
OdpowiedzUsuńSamolotem :)
UsuńNiezwykle przytulne miejsce sieci, o którym po prostu się pamięta, do którego stale się powraca... Dawno mnie nie było, a tu takie miłe zaskoczenie! Tyle nowych wpisów... Aż kawa lepiej smakuje! Dziękuję za tak dobry początek nowego, pięknego już dnia. Tyle emocji, wrażeń i fantastycznych obrazów... Cudowna opowieść... Ahhhh... Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa... :)
UsuńPozdrawiam gorąco!