Miasto Bandera - stolica Kowboi, a w niej Teksas w czystej postaci czyli 11th Street Cowboy Bar. To znaczy: przyjdź ze swoim stekiem, a my zapewnimy resztę: grille na których upieczesz swojego steka, muzykę na żywo i tańce oraz świetną atmosferę. Pomimo przywdziania maskujących barw, czyli koszuli w kratę (kapeluszy się nie dorobiliśmy), zdradziły nas plecaki (turyści!) więc miejscowi bardzo chętnie nas zagadywali i służyli pomocą przy smażeniu mięsa. Mi się nawet trafił soczysty jak stek przytulak od dwóch wielkich kowbojów...
Raczej nie jadam wołowiny i stek kojarzył mi się do tej pory z twardą podeszwą, ale nie mogłam sobie odmówić zjedzenia chociaż kawałka steka w stolicy najlepszej wołowiny na świecie. Mogę tylko powiedzieć, że było to niebo w gębie i na dodatek przyrządzone własnoręcznie przez P. więc smakował podwójnie dobrze.
Jeśli kiedyś będziecie w okolicy to koniecznie zajrzyjcie do Bandery. Grilowanie jest w każdą środę.
Prosto od Kowboi udaliśmy się do Kosmonautów czyli do Space Center NASA w Houston. Mimo, że rozrywek jest cała masa i czujesz się jak w Disneylandzie, to jedno miejsce robi niesamowite wrażenie. Jest to pokój Historic Mission Control, z którego kierowane były wszystkie misje Apollo i kilka Gemini. Czuć tam historię, która tak pięknie została opowiedziana przez pracownika Centrum, że większości zwiedzających zaszkliły się oczy. Tam padły słynne słowa "To jest mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości" w trakcie misji Apollo 11, oraz "Houston, we've had a problem", kiedy w Kosmosie był Apollo 13. Naprawdę można się wzruszyć.
Obróbka zdjęć: VIVID PRESETS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz