24 lutego 2013

Travel Wish List

Ostatnio na różnych blogach obserwuję wysyp tzw. Wish List. Lista życzeń, na którą większość wpisuje ciuchy, buty i inne przedmioty...
U mnie taka lista wyglądałaby zupełnie inaczej... wpisałabym na nią miejsca na Świecie, które chciałabym odwiedzić.
Zdecydowanie każdy grosz wolę przeznaczyć na podróże, niż na inne rzeczy, bez których mogę się jakoś obejść. (no może z wyjątkiem wszelakich notesików, od których jestem uzależniona) ;)
Dlatego stwierdziłam, że skomponuję moją Travel Wish List.

A to dopiero wierzchołek góry lodowej.... pewnie będzie Travel Wish List 2


Kolejność przypadkowa :)

A Wy gdzie chcielibyście pojechać?

20 lutego 2013

On the Road


Nasza trasa w wielkim skrócie wyglądała tak:
San Francisco - Death Valley - Las Vegas - Grand Canyon - Los Angeles - San Francisco.
Przejechaliśmy 3796 kilometrów w (tylko) 10 dni. Dodam, że paliwo w USA jest o połowę tańsze niż u nas...
Nie mam też odwagi zliczyć, ile razy zjeżdżaliśmy na pobocze żeby zrobić zdjęcie.
Do tego dochodzi kilkadziesiąt wypitych puszek Dr Peppera...
Było wszystko: Indianie, kowboje, czerwona ziemia, kasyna, hollywood, pustynie, wybrzeże, słońce, przydrożne motele, amerykańskie hamburgery i kawa ze Starbucksa ;) ... czego chcieć więcej?


Mam nadzieję, że niezdecydowanych przekonałam, że warto wybrać się do USA,  a tych, którzy nie myśleli o tym kierunku, zainspirowałam do podróży. Chociaż nasza trasa to tylko malutki wycinek tego, co można zobaczyć w Stanach. No i jeszcze ten mit, że ciężko dostać wizę. Moja rozmowa z konsulem trwała może dwie minuty (w 2010 roku przed wyjazdem do Nowego Jorku). Wiza ma ważność 10 lat więc mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kilka razy z niej skorzystać. :)


To już ostatnia porcja zdjęć, więcej nie będę Was zanudzać.
A ja już snuje plany co do kolejnej dalekiej podróżny, ale to dopiero w drugiej połowie roku. W międzyczasie, może uda się odwiedzić kilka ciekawych miejsc w Europie. Chociaż nigdy nic nie wiadomo... :)


Nasza trasa:































Cała kolekcja On the Road:

11 lutego 2013

On the Road - Back to the streets of San Francisco

Tak o to zatoczyliśmy koło i wróciliśmy do San Francisco.
San Francisco podbiło moje serce klimatem, architekturą, knajpkami serwującymi potrawy z całego świata i na pewno położeniem nad Oceanem.
To wspólna cecha moich trzech ulubionych miast - Nowy Jork, Hong Kong i teraz San Francisco- wszystkie są usytuowane nad wodą. We wszystkich trzech można się szwędać godzinami z aparatem w ręku i ciężko jest się znudzić bo każde z nich ma swoje tajemnice które można odkryć za każdym rogiem, a w wolnych chwilach delektować się słońcem na jednej z plaż...

Z wielkim żalem żegnałam się z tym miastem... z Kalifornią...

Sentymentalnie:











Alamo Square i Painted Ladies. Prawda, że piękne?


Śniadanie na ławeczce czyli wietnamska kanapka z Saigon Sandwich







Golden Bridge w odsłonie pochmurnej.


Nasza "dzielnia" Chinatown
Na rogu znajduje się piekarnia z pysznymi bułeczkami chińskimi.


Tym razem śniadanie zjedliśmy w Mama's gdzie serwują pyszne jajka po benedyktyńsku. Ponoć zawsze jest tutaj kolejka.
Wieczorami natomiast objadaliśmy się boską zupą Ramen w Ramen Underground. Tak mi smakowała, że nawet żadnego zdjęcia nie zdążyłam zrobić tylko z niecierpliwością zabierałam się za jedzenie. ;) Wcześniej byliśmy w Katana - Ya na Ramen ale tam zupa w ogóle mi nie smakowała. Wstąpiliśmy też spróbować wietnamskiej zupy Pho  której smak pamiętałam z jednej z restauracji w Hong Kongu. Ta była smaczna (ogromne porcje!) ale trochę jej brakowało do smaku który zapamiętałam. No cóż, trzeba będzie pojechać w końcu do Wietnamu aby spróbować prawdziwej Pho. :)







Ferry Building o którym pisałam tutaj. 
 Coit Tower 
Malowidła ścienne w Coit Tower przedstawiają życie mieszkańców zatoki San Francisco. Ponoć w mieście znajduje się kilka murali Diega Rivery ale nie udało mi się ich zobaczyć. 

Poprzednie wpisy On the Road: